– Wejdź – krzyknęłam, ściszając nieco radio.
– Jakiś chłopak czeka na Ciebie przed drzwiami – uśmiechnęła się radośnie, a ja opuściłam moją pracę domową. Spojrzałam na podłogę, niechlujnie układając zeszyty na stos, kładąc je z powrotem na biurku.
– Chłopak?
– Nie udawaj zaskoczonej, on mówi, że jesteście dobrymi przyjaciółmi.
Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle. Moja głowa mówi Harry, ale cała reszta twierdzi, że to niemożliwe. Poprawiłam włosy w lustrze i szybkim krokiem zeszłam na dół spiralnymi schodami. Jak zwykle, moje przypuszczenia wygrały.
– Daniel – uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest, wystawiając przede mną biało, różowy bukiet kwiatów.
– Wszystkiego najlepszego – włożył ręce do kieszeni, kołysząc się nerwowo na piętach. Zaśmiałam się, ale nie złośliwie; jego zdenerwowanie po prostu sprawiło, że jestem szczęśliwa.
– Pamiętałeś – kieruję się w kierunku kuchni, a on podąża za mną, starając się uniknąć ciężkiego wzroku mojego ojca.
– Taa, wspominałaś o tym w zeszłym tygodniu, po prostu utknęło mi to w pamięci – wskazał palcem na swoją głowę, odnosząc się do jego rozumu. Utknęło mu to w pamięci...
– Masz bardzo dobrą pamięć – powiedziałam, wkładając kwiaty do wazonu.
– To jest udowodnione, że można zapamiętać 80% rzeczy o osobie na której Ci zależy.
– Co chcesz przez to powiedzieć, Faucheuse? – spojrzałam na niego zza mojego ramienia, próbując ukryć uśmiech.
Podszedł bliżej – Powiedziałabym Ci, ale twój tata posyła mi śmiertelne spojrzenia – skinął głową, w kierunku mojego ojca, wyjrzałam i zauważyłam, że tata chce ukryć swój wzrok za gazetą. Oboje wybuchamy śmiechem, po czym łapię go za nadgarstek, i prowadzę za mną na schody.
– Przy okazji ładna piżama – zaczął się śmiać zanim otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Moja mama wkładała ręczniki do szafy w przedpokoju. Przypuszczam, że celowo.
Oboje zamieramy, kiedy widzimy ślady stóp na mojej podłodze. Tlen gromadzi się w jego płucach. Widzę jak chłodne powietrze przechodzi przez niego.
– Mamo – zawarczałam na korytarzu. – Czy czasem nie wybuchł piec?
– Nie, dlaczego? – wchodzi do mojego pokoju z taką samą reakcją jak moja i Daniela.
– Tak myślałam – powiedziałam. – Zostań tu, pójdziemy to sprawdzić.
Daniel patrzy na mnie pytająco zanim wychodzę z matką z pokoju, drzwi zatrzaskują się, przez co nasze oddechy przyśpieszają z paniki.
– Elouise, czy ty, uh, zamknęłaś drzwi? – usłyszałam pytanie Daniela, który pukał w drzwi.
– Nie. Myślałam, że ty to zrobiłeś. – Nie mogę powstrzymać drżenia w moim głosie. Zaczyna walić w drzwi, a ja nie wiem co robić. Mama patrzy na mnie tak, jakbym powinna wiedzieć co zrobić. A nie wiedziałam. Naprawdę. Nie wiem co się właściwie stało.
Wtedy to do mnie dotarło. No kurwa oczywiście. Tylko teraz, pierwszy raz nie chciałam, aby Harry się pokazał. To on.
– Odejdź – powiedziałam cicho.
– Ja?
– Nie, w sumie, tak. Ty. Sprawdź piec.
Skinęła głowa, po czym niechlujnie zeszła w dół.
– Odejdź – powtórzyłam ponownie. Jeszcze raz i znowu. Drzwi otworzył się, a Daniel stoi po drugiej stronie, patrząc tak szalenie jak jest to możliwie.
– Co to kurwa było? – Odetchnął, przeczesując włosy palcami.
Wstrząsnęłam ramionami, nie wiedząc co powiedzieć. Jak mogę wytłumaczyć to wszystko, komuś takiemu normalnemu jak Daniel? Nie mogę, nie chcę.
– Cóż, to było wspaniałe i tyle – przeszedł obok mnie, cicho z chodząc po schodach. Nie chciałam, ale musiałam. Pobiegłam za nim.
– Daniel, nie – złapałam jego ramię. – Nie idź jeszcze – Chcę przytrzymać go nieco dłużej. – Nie zostawiaj mnie tak.
Mija chwila ciszy, a on posyła mi spokojne, zmieszane spojrzenie. Puściłam jego ramię, wycierając spocone dłonie do spodni od piżamy.
– Nie zamierzam.
– Oh – uśmiechnęłam się. – Myślałam, że wybiegniesz stąd i już nigdy się do mnie nie odezwiesz.
– Oh, z pewnością – uśmiechnął się. – Ale, nigdy nie powiedziałem, że nie będę chciał z Tobą rozmawiać.
– Zatem, możesz iść – spojrzałam na moje stopy, przygryzając dolną wargę.
– Do zobaczenia w szkole, Elouise.
– Do zobaczenia – uśmiechnęłam się, zamykając żartobliwie za nim drzwi. Odwracam się plecami do drzwi, zamykając oczy z ulgą. Kiedy je otwieram, moi rodzice patrzą na mnie jak na szaleńca.
– Co? – zapytałam, wzruszając ramionami.
– Czy możesz nam wyjaśnić, co się stało? – Mój tata założył ręce.
– Drzwi - one - No wiecie - Nie wiem no. Skąd mam wiedzieć? – starałam się zachować kamienną twarz, ale to nie działa, w końcu tylko widzę rozszerzające się nozdrza z otwierającymi się ustami.
– Praca domowa, już – powiedzieli jednocześnie. Przewróciłam oczami, a moje nogi powędrowały do mojego pokoju.
►▫◄ jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz ;) ►▫◄
Kolejny krótki rozdział. Czyżby Harry był nieco zazdrosny, mm jak myślicie?